Mamazone

„Migdałowe matki” – co to znaczy? Kim są?

1 września 2025
Magdalena Krajewska-Sochala
Magdalena Krajewska-Sochala
Magdalena Krajewska-Sochala

pedagog

Treść napisana przez eksperta

W mediach społecznościowych co rusz pojawiają się nowe określenia na zjawiska związane z rodzicielstwem. Być może słyszeliście już hasło „migdałowe matki” (z ang. almond moms) i nie wiecie, o co w nim chodzi? Na pierwszy rzut oka brzmi niewinnie – migdały kojarzą się przecież z czymś zdrowym i pożywnym. Termin ten zyskał popularność na całym świecie, jednak nie ma pozytywnego wydźwięku. Tak nazywany jest styl wychowania w odniesieniu do żywienia dzieci, który może zostawić w nich długotrwałe negatywne ślady. Dlaczego więc mówi się o „migdałowych mamach” i czym właściwie różnią się one od innych typów rodziców? Wyjaśniamy.

kobieta wkładająca do ust migdała
Depositphotos

Kim jest „migdałowa mama” (z ang. almond mom, czyli historia Gigi Hadid)

O „migdałowych matkach” zrobiło się głośno po pewnym viralowym fragmencie z reality show „The Real Housewives of Beverly Hills”. Yolanda Hadid, mama supermodelki Gigi Hadid, mówiła do swojej córki, kiedy ta czuła głód, żeby zamiast pełnowartościowego posiłku zjadła jedynie pół migdała, a przed połknięciem dobrze go pogryzła. Szok! Jednak w domu Hadidów panowały bardzo rygorystyczne zasady dietetyczne – wszystko po to, aby trzymać tzw. fit formę i nie zaprzepaścić swojej szansy w okrutnym świecie mody.

Okazuje się, że zastępowanie posiłków migdałami było powszechnym sposobem oszukiwania głodu już w latach 80. i 90 ubiegłego wieku – właśnie przez supermodelki. Czy trend ten może być groźny? Oczywiście! Wszyscy chcemy, żeby nasze pociechy miały dobre nawyki żywieniowe – problem zaczyna się, kiedy ta troska zamienia się w obsesję i kiedy rady dietetyczne mają niewiele wspólnego z prawidłową piramidą żywienia i tzw. zdrowym talerzem.

Almond moms” pozwalają sobie również na komentarze typu: „Nie jedz tego, bo przytyjesz”, „Nie bierz dokładki”, „A może zjesz coś lżejszego?”. Takimi tekstami ranią i destrukcyjnie wpływają na swoje dzieci, zwłaszcza córki (w mniejszym stopniu trend ten dotyka relacji ojciec – syn czy matka – syn), pozbawiając je poczucia bezpieczeństwa i akceptacji.

Takie zwroty, szczególnie u nastolatek, trafiają na podatny grunt, wbijają się w głowę i tworzą w niej bałagan. Dzieci zaczynają wierzyć, że ich wartość zależy od tego, co mają na talerzu, czy jaki noszą rozmiar. Jedzenie przestaje być dla nich przyjemnością, a staje się czymś, co należy kontrolować i ograniczać.

Nie trzeba się długo zastanawiać, by wiedzieć, do czego to prowadzi w przyszłości. „Migdałowe matki” same są szczupłe, ale ich obsesja na punkcie fit wyglądu sprawia, że ich córki cierpią potem na brak akceptacji własnego ciała i mogą przypłacić takie wychowanie zaburzeniami odżywiania, depresją, a nawet samookaleczaniami czy próbami samobójczymi. To bolesne, bo za postawą migdałowych mam może kryć się troska o wygląd i zdrowie swoje i swoich dzieci, ale ich lęk, wyrażany w taki sposób, może bardzo źle wpływać na psycho-fizyczną jakość życia.

Jaka jest różnica między „mamą żelkową” a „mamą migdałową”?

W kontrze do „migdałowych mam” pojawiło się też określenie „mama żelkowa”. To ta, która pozwala na słodycze, dokładki i spontaniczność. „Mama żelkowa” nie stawia na piedestale diety – raczej cieszy się wspólnymi chwilami, nawet jeśli oznacza to lody w środku tygodnia czy popcorn na kolację. Jeżeli jest przy tym równowaga, to nie ma zagrożeń, ale czasem ten brak granic staje się taką samą skrajnością, jak obsesja kontroli. Obie postawy mogą być problematyczne, bo najważniejszy jest prawidłowy balans.

Nadmierne restrykcje uczą dzieci wstydu i poczucia winy związanego z jedzeniem, ale całkowity brak zasad też jest fatalny w skutkach. Może prowadzić do złych nawyków, które w przyszłości będą trudne do zmiany. Ani „żelki” bez ograniczeń, ani „migdały” pod lupą nie są receptą na zdrową relację z jedzeniem.

„Migdałowa matka” a konsekwencje takiego wychowania

Rodzice wpływają na relacje dzieci z jedzeniem – to fakt (w końcu jest nawet takie powiedzenie: Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci). Tego dowiodły także badania. Rebecca E. Sutton w 2025 roku przeanalizowała, jak doświadczenia z migdałowymi mamami – w rodzinach, gdzie jedzenie jest ściśle kontrolowane, a dbałość o dietę staje się obsesją – wpływają na młodych dorosłych w wieku studenckim.

Okazało się, że osoby, które wychowywały się w domu, gdzie dominowało rodzicielstwo oparte na restrykcjach dietetycznych i nacisku na szczupłą sylwetkę, częściej miały problemy z akceptacją ciała i wchodziły w schematy „dobre” i „złe” jedzenie. To powodowało u nich wzmożony stres związany z podejmowaniem decyzji żywieniowych oraz – niestety – zwiększało ryzyko zaburzeń odżywiania.

Co ciekawe, badanie to pokazało również, że status społeczno-ekonomiczny i osobowość (np. impulsywność) mają duże znaczenie w tym, jak młodzi ludzie radzą sobie z presją wynikającą z „migdałowego” stylu wychowania. Ci, którzy mieli dostęp do modnych, „zdrowych” produktów dietetycznych i nieustannie śledzili treści o zdrowym stylu życia w mediach społecznościowych, często utrwalali w sobie niezdrowe nawyki i lęki dotyczące jedzenia.

Badaczka Sutton zwraca też uwagę, że migdałowe matki często wykazują autorytarny styl wychowania – stawiają wysokie wymagania, a jednocześnie nie dają dzieciom wystarczająco dużo emocjonalnego wsparcia. Nadmierne koncentrowanie się rodziców na wadze dziecka zwiększa ryzyko zaburzeń odżywiania – anoreksji, bulimii czy kompulsywnego objadania się. To ważne, by edukować się w temacie zaburzeń odżywiania i umieć reagować na sygnały, by przerwać ten niebezpieczny cykl.

Konsekwencje mogą być jednak szersze:

  • trudności z poczuciem własnej wartości – dziecko uczy się, że jego wygląd jest ważniejszy niż to, kim jest, co czuje, czy co potrafi;

  • problemy emocjonalne – poczucie winy, lęk czy wstyd;

  • brak umiejętności słuchania własnego ciała – dzieci dorastające w takim domu nie potrafią rozpoznawać sygnałów głodu i sytości, i zbudować prawidłowych relacji z jedzeniem;

  • trudności w dorosłych relacjach – szczególnie w kontekście samoakceptacji i bliskości.

I na koniec najciekawsze spostrzeżenie – badania pokazują, że dzieci, które dorastały w domach, gdzie rodzice kontrolowali każdy kęs, w dorosłości częściej sięgają po niezdrowe przekąski i mają trudności z regulowaniem swojej diety. Innymi słowy – nadmierna kontrola paradoksalnie przynosi efekt odwrotny od zamierzonego.

Dlaczego coraz częściej mówi się o „migdałowych mamach” i ich córkach?

Zjawisko to nie jest nowe, ale jego skala w ostatnich latach wzrosła. Powodów tego stanu jest kilka:

  • Po pierwsze – presja kultury diet i ideałów piękna. Przeglądając media społecznościowe natkniemy się częściej na zdjęcia szczupłych osób czy fit influencerów, niż na znormalizowane sylwetki.

  • Po drugie – lęk o zdrowie i przeciwdziałanie dziecięcej otyłości, o którą niestety coraz łatwiej.

  • Po trzecie – niewielu rodziców ma świadomość, jak bardzo ich komentarze i postawy wpływają na obraz siebie, który buduje dziecko. Zdanie rzucone pół żartem: „Uważaj, bo pójdzie w boczki”, może być zapamiętane na lata.

„Migdałowe matki” to nic innego, jak kontynuacja zgubnej kultury diet, w którą wpisują się niektórzy rodzice, chcący nadto przejąć kontrolę nad żywieniem swoich dzieci, niestety bez wystarczającej wiedzy dietetycznej i psychologicznej.

Jak wychowywać dziecko, by wspierać zdrową relację z jedzeniem i ciałem?

Nie chodzi o to, by rezygnować z troski o zdrowie – wręcz przeciwnie. Chodzi o to, aby ta troska nie zmieniała się w obsesję. Co więc mogą zrobić rodzice?

  • Skupiajcie się na zdrowiu, nie na wadze. Mówcie dziecku: „Jemy warzywa, bo pomagają nam rosnąć i dodają siły”, zamiast szkodliwych porad: „Jedz sałatę, sięgnij po zdrową przekąskę, bo inaczej przytyjesz”.

  • Nie krytykujcie wyglądu, ani swojego, ani dziecka. Dzieci uczą się przez obserwację. Jeśli narzekacie na swoje ciało, one będą robić to samo.

  • Bądźcie przykładem. Jedzcie razem. Śmiejcie się. Traktujcie jedzenie jako pretekst do spędzania czasu razem.

  • Uczcie intuicyjnego jedzenia, niwelujcie niezdrowe relacje. Zachęcajcie dziecko do słuchania swojego ciała. „Jesteś głodny? Jedz. Najadłeś się? Zostaw na talerzu”. Proste?

  • Rozmawiajcie. Jeśli zauważycie, że dziecko źle mówi o swoim ciele, nie lekceważcie tego. Zapytajcie, co czuje. Dajcie mu przestrzeń, żeby mogło się otworzyć.

Dzieci, które dorastają w domach, gdzie jedzenie nie jest powodem do wstydu, a ciało nie podlega ciągłej ocenie, rzadziej cierpią na zaburzenia odżywiania i mają zdrowsze relacje z samymi sobą w dorosłości.

Bibliografia

Więcej o tym, jak dbamy o jakość naszych treści znajdziesz w Polityce Redakcyjnej Mamazone.pl.

  1. Sutton, Rebecca E., „Mamy migdałowe” i ich wpływ na młodych dorosłych w wieku studenckim: badanie procesów poznawczych, zachowań i dobrego samopoczucia psychicznego związanych z jedzeniem” (2025). Prace dyplomowe . 488, https://ecommons.udayton.edu/uhp_theses/488, dostęp z dn. 30.08.2025

Więcej na ten temat