Mezalians – co to?
Wyraz mezalians wywodzi się z języka francuskiego (mésalliance). W tradycyjnym rozumieniu termin ten oznaczał małżeństwo(lub związek) z osobą niższego stanu, z różnych środowisk. Mogła to być np. bliska relacja szlachcica z chłopką lub odwrotnie. Samo brzmienie słowa „mezalians” rodzi pejoratywne skojarzenie. Taki związek był postrzegany jako nieodpowiedni i niestosowny, wręcz skandaliczny. Był to niewybaczalny błąd grożący wydziedziczeniem, pozbawieniem majątku. Przed nim to rodzina (zazwyczaj strona lepiej, wyżej urodzonej osoby) koniecznie chciała uchronić tak „niefortunnie zakochanego”. Z biegiem lat pojęcie to nabrało szerszego znaczenia i odnosiło się do zawierania małżeństw przez osoby różniące się nie tylko pochodzeniem, ale również statusem majątkowym czy poziomem wykształcenia.
Przeczytaj również:

Związek z młodszym mężczyzną – zalety i wady
Mezalians kiedyś – najczęstsze schematy
Mezalians w różnych epokach przybierał różne formy, ale zawsze był związany z napięciami, różnicami majątkowymi, kulturowymi i społecznymi. Gdyby ustalić najczęstsze schematy, które występowały, to wyglądałoby to mniej więcej tak.
Arystokracja i mieszczanie – mezalians ze „szkodą” dla rodu
Najczęściej mówiło się o mezaliansie, gdy szlachcic lub arystokrata wiązał się z osobą z niższej klasy, np. mieszczanką czy chłopką. W wysoko postawionych rodzinach liczyło się utrzymanie czystości rodu, dlatego związki z osobami spoza elit były uważane za skandaliczne. Takie przypadki zdarzały się w całej Europie. Z Polski przytoczyć można chociażby przykład Jerzego Sebastiana Lubomirskiego, który ożenił się z mieszczanką.
Jeśli arystokrata upierał się przy małżeństwie, rodzina często go wydziedziczała lub zmuszała do rezygnacji z tytułów, a jego małżonka była ignorowana przez rodzinę i wykluczana z życia towarzyskiego.
Nieco inną sytuację stanowiły małżeństwa bogatych mieszczanek z podupadłymi szlachcicami. W XVIII i XIX wieku wiele rodów szlacheckich traciło majątki, a ich przedstawiciele – choć dumni ze swojego pochodzenia – musieli szukać sposobów na utrzymanie się. Często ratunkiem była bogata panna z rodziny kupieckiej. Taki mezalians miał swój pragmatyczny wymiar – szlachcic ratował swój status, a mieszczanka uzyskiwała dostęp do tytułu i prestiżu. Jednak mimo faktu, że to dzięki takiej kobiecie rodzina mogła utrzymać życie na wysokim poziomie, to często była traktowana z wyższością, a rodzina męża niechętnie ją akceptowała.
Przeczytaj również:

Jak radzić sobie z teściową?
Szlachcic i chłopka – romans czy rzeczywiste małżeństwo?
Związki między szlachcicami a chłopkami były jeszcze rzadsze. Takie osoby dzieliła przepaść nie tylko majątkowa, ale i obyczajowa. Jeśli już się zdarzały takie związki, to miały różne oblicza – najczęściej były to tylko romanse, po których dzieci nie miały praw do nazwiska ojca (potomstwo z takiego związku nazywane było „bękartami”). Jeśli jednak szlachcic rzeczywiście wziął za żonę chłopkę, musiał liczyć się z odrzuceniem przez swoją warstwę społeczną. Zdarzało się, że taki mezalians był wynikiem prawdziwej miłości, ale najczęściej scenariusz był jeden – krótka namiętność kończąca się porzuceniem lub ukrywaniem się.
Mezalians inteligencji z klasą robotniczą
W XIX i XX wieku mezalianse przybrały nową formę – profesorowie żenili się z prostymi dziewczętami, pisarze zakochiwali się w służących, a urzędnicy brali za żony krawcowe. Różnice te stawały się nie tylko źródłem nieporozumień, ale także częstym tematem w literaturze. Kobiety pochodzące z niższych warstw musiały dostosować się do nowego świata, uczyły się etykiety i pracowały nad „lepszymi” manierami (co zresztą nie zawsze się udawało). Z kolei mężczyźni z wyższych sfer często czuli się rozdwojeni między przynależnością do elity a namiętnością, której ulegli.
W przeszłości kobiety miały znacznie mniejszy wpływ na wybór partnera, a mezalians mógł oznaczać dla nich ogromne ryzyko. W XIX wieku kobieta, która poślubiła mężczyznę z niższej klasy, często traciła majątek i pozycję. Czasem spotykała się z ostracyzmem – nie tylko ze strony swojej rodziny, ale i całego środowiska.
Przeczytaj również:

Związek kohabitacyjny – co to jest, czym się różni od konkubinatu?
Temat mezaliansu w literaturze i kulturze
W literaturze mezalians był tematem często poruszanym. Nie sposób nie wymienić tu historii wspomnianego Kopciuszka, która – jak to w bajkach bywa – skończyła się nad wyraz pozytywnie.
Klasycznym przykładem mezaliansu jest relacja Elizabeth Bennet i Fitzwilliama Darcy’ego w powieści Duma i uprzedzenie Jane Austen. Bohaterka pochodząca z niezbyt majętnej rodziny zostaje uznana za nieodpowiednią partię dla pana Darcy'ego. Podobnie w Panu Tadeuszu Adama Mickiewicza wątek miłosny między Tadeuszem a Zosią ma wymiar mezaliansu – choć Zosia pochodzi z dobrej rodziny, nie ma pozycji i majątku, nie jest więc najodpowiedniejszą kandydatką na żonę dla szlachcica. Są też przypadki bez happy endu. Książka Noce i dnie Marii Dąbrowskiej opisuje historię, w której do mezaliansu jednak nie doszło. Józef Toliborski, mimo miłości do Basi Ostrzeńskiej, na żonę wybrał inną, bogatą kobietę.
Mezalians w obecnych czasach
Świat się zmienił, ale niektóre rzeczy pozostały niezmienne. Co prawda nie mówimy już o hrabiach żeniących się ze służącymi, ale spójrzmy prawdzie w oczy – nierówności w związkach nadal istnieją, tylko przybrały nowe szaty. Kiedyś liczyło się, czy osoba ma „von” przed nazwiskiem, dziś częściej chodzi o to, ile ma na koncie. Wyobraźmy sobie sytuację: ona – dyrektorka korporacji z apartamentem w centrum, on – nauczyciel z kredytem na małe mieszkanie na obrzeżach miasta. Można myśleć romantycznie, że miłość pokona wszystko! Bywa i tak, ale kiedy ona marzy o wakacjach na Malediwach, a on cieszy się, że stać go na tydzień nad polskim morzem, bańka szybko może pęknąć. Różnice w podejściu do pieniędzy potrafią wywołać więcej cichych dni niż niejeden poważny konflikt.
Dochodzi jeszcze różnica w wykształceniu. Dawniej liczyło się, z jakiego rodu się pochodzi, dziś często więcej mówi o nas dyplom wiszący na ścianie. Profesor i sprzątaczka? Pomysł na krótki romans, ale raczej nie na życie.
A co z poglądami? Różnice mogą być nawet stymulujące – nic tak nie podkręca atmosfery jak gorąca dyskusja przy kolacji, ale co, gdy trzeba zdecydować, czy wasze dziecko pójdzie do komunii lub, czy też zgodzicie się na jego udział w Marszu Równości?
Czy dziś mezalians to jeszcze problem? Cóż, teoretycznie żyjemy w tolerancyjnych czasach, w których każdy może być, z kim chce. Jednak nawet współcześnie społeczna presja, chociaż subtelna, może być równie realna jak kiedyś. Jeżeli dwóch osobom zależy na związku, najlepiej podjąć próby przekonania rodziny i przyjaciół, że choć pewne różnice – i owszem – istnieją, to nie mają większego wpływu na relację łączącą dwójkę ludzi.