Jak zapobiec chorobom w przedszkolu?

Jeśli pani postawi w przedszkolnej łazience litrowy baniak z płynem „no name”, który śmierdzi jakimś żurem, to żadne dziecko nie będzie chciało myć rąk. A przecież w przedszkolach największym problemem są właśnie choroby brudnych rąk.

Wywiad z pediatrą dr. n. med. Pawłem Grzesiowskim z Instytutu Profilaktyki Zakażeń.

- Rodzice przedszkolaków narzekają, że dzieci wciąż chorują. Czy możemy oczekiwać od przedszkola jakichś działań, które chociaż trochę ograniczą rozprzestrzenianie się chorób?

- Oczywiście! Przecież przedszkole to główna wylęgarnia infekcji u dzieci. Największym problemem są infekcje wirusowe i bakteryjne, którymi dziecko zaraża się, dotykając najpierw powierzchni, na której te drobnoustroje się znajdują, a później ust, czyli choroby brudnych rąk. To głównie choroby układu pokarmowego - począwszy od łagodnych biegunek, przez biegunki rotawirusowe, na bakteryjnych, jak zakażenie salmonellą czy pałeczkami coli, kończąc oraz choroby układu oddechowego jak przeziębienie, grypa, czy zakażenie pneumokokowe lub meningokokowe.

To też może Cię zainteresować: Szczepienie na meningokoki

Żeby te wirusy i bakterie się nie rozprzestrzeniały, trzeba regularnie myć wszystkie zabawki i powierzchnie w otoczeniu dzieci. Dlatego oczekujemy od personelu przede wszystkim utrzymywania czystości i promowania nawyków dbania o higienę wśród przedszkolaków. Nie chodzi o to, by stworzyć jałowe środowisko, ale żeby nie było brudu. Sprzątanie łazienki raz dziennie nie wystarczy. Trzeba kilka razy przetrzeć środkiem chlorowym toalety i wszystkie elementy, które są często dotykane, jak deska sedesowa, kurki, krany czy klamki.

Czytaj też: Jak wzmocnić odporność dziecka

- Możemy oczekiwać, że przedszkole zapewni też ręczniki jednorazowe?

- Powinno zapewnić. Dzisiaj wieszanie ręczników tekstylnych w publicznych toaletach jest uważane za błąd. Można zastąpić je również elektryczną suszarką do rąk, której używanie dostarcza wiele radości dzieciakom, i sprawia, że mycie rąk staje się czynnością atrakcyjną.

- Czy powinno też zapewnić jednorazowe podkładki na deskę sedesową?

- Tak, bo na desce można znaleźć wszystko, co osoba, która była wcześniej w toalecie miała w kale, a więc np. salmonellę czy pałeczki coli. A pamiętajmy, że właśnie w stolcu jest ich bardzo duże stężenie. Jeśli więc dziecko usiądzie na nieodkażonej desce, to bakterie i wirusy przeniosą się na jego skórę, a potem np. podczas ubierania majtek, na ręce. Teraz tylko wystarczy, by dziecko podniosło na chwilę dłoń do nosa czy ust i już choroba może zacząć się rozwijać. Większość biegunek wirusowych i bakteryjnych przenosi się właśnie drogą pokarmową.

- Jakie rozwiązanie poza jednorazowymi podkładkami wchodzi w grę?

- Podkładki można zastąpić płynem do dezynfekcji - przed skorzystaniem z toalety i po, spryskujemy deskę sedesową i przecieramy ręcznikiem papierowym, alternatywnie możemy zastosować jednorazowe chusteczki nasączone płynem dezynfekcyjnym.

Przeczytaj też: Czy grypa żołądkowa w ciąży może zagrozić dziecku?

- I to wystarczy?

- Oczywiście. Tylko proszę pamiętać, że to nie mają być nawilżane chusteczki do wycierania pupy niemowlakom, tylko specjalne ściereczki nasączone płynem do dezynfekcji.

- Co pan sądzi o dawaniu dzieciom płynów antybakteryjnych, którymi można myć ręce bez użycia wody?

- To może być dobre rozwiązanie dla dzieci w wieku szkolnym, bo w szkolnych toaletach oprócz zimnej wody zwykle nie ma żadnych innych środków do higieny osobistej.

- Te płyny są bezpieczne dla dzieci?

- Tak. Proszę zwrócić uwagę na skład - w nich jest około 50 proc. alkoholu, a cała reszta to substancje natłuszczające i zapachowe. Nawet jeśli dziecko posmaruje nimi ręce i potem dotknie ust, nic mu nie grozi, bo alkohol wyparowuje w ciągu 20-30 sekund od wtarcia go w dłonie. Natomiast nie dawałbym takiego płynu dziecku w wieku przedszkolnym, bo jeśli wpadnie na pomysł, żeby go wypić, albo dać innym do wypicia, może być niebezpiecznie. Lepiej już wręczyć opakowanie chusteczek do higieny rąk i powiedzieć: słuchaj jak nie ma wody, to sobie wyjmij taką chusteczkę i wytrzyj nią dokładnie ręce. Taka paczuszka przyda się zwłaszcza na wycieczce, czy w jakichś awaryjnych sytuacjach, bo w przedszkolu oczywiście musi być dostęp do ciepłej wody i płyn do mycia rąk z dozownikiem.

- Każde dziecko powinno mieć swój?

- Tak. Warto wybrać kolorowy, pachnący, ładny, żeby dziecko go lubiło i lubiło jak ma czyste, pachnące rączki. Bo jak pani wstawi brudny litrowy baniak do łazienki z płynem "no name", który śmierdzi jakimś żurem, to żadne dziecko nie będzie chciało myć rąk. Przekaz musi być spójny - jeśli coś ma służyć do utrzymywania czystości, samo też musi być czyste, higieniczne i przyjazne.

- Pozostaje jeszcze nauczyć dziecko prawidłowo te ręce myć.

- To prawda i powiedzieć, że trzeba to robić zawsze przed posiłkiem i po każdym skorzystaniu z toalety czy pobycie w ogrodzie albo w większym skupisku ludzi. Chociaż powiem pani, że jak w zeszłym roku odwiedzaliśmy przedszkola z okazji Światowego Dnia Mycia Rąk i ćwiczyliśmy prawidłowe mycie rąk, a potem sprawdzaliśmy rezultaty przy pomocy specjalnych znaczników, to okazywało się często, że dorośli mieli z tym większy problem. Bo mieli większe ręce, dłuższe paznokcie, panie miały biżuterię, której nie zdejmowały do mycia. Kucharki też! Pierścionki, obrączki, zegarki… no jak tu umyć ręce? Nie da się!

Sprawdź, co masz na rękach i dowiedz się, jak je prawidłowo myć

- Czy zwrócić uwagę kucharkom, jeśli zobaczymy, że mają na rękach biżuterię?

- Oczywiście! Pamiętajmy, że dzieci biorą przykład dorosłych - jeśli opiekunki, kucharki nie myją prawidłowo rąk, dzieci też tego nie będą robić.

- A mycie zębów? Czy przez szczoteczki dzieci mogą się od siebie czymś zarazić?

- Tak, i to bardzo łatwo.

- Czym?

- Wszystkimi bakteriami i wirusami, które są w ślinie ­- pneumokokami, meningokokami, paciorkowcem odpowiadającym za anginę, pałeczkami coli, wirusami grypy i przeziębienia… Po myciu zębów szczoteczka jest pełna mikrobów. Dlatego trzeba bardzo dbać o jej stan, dokładnie ją płukać gorącą wodą przed i po myciu zębów oraz odpowiednio przechowywać. Zwłaszcza w przedszkolu. Niedopuszczalne jest, by szczoteczki bez opakowań stały we wspólnych szklankach. Powinny być w specjalnych, podpisanych pudełeczkach, żeby dzieci nie mogły ich pomylić. Trzeba tego bardzo pilnować, podobnie jak tego, by dzieci miały swoje naczynia i sztućce.

Czytaj dalej na następnej stronie: Koniec zarażania

- Czy równie groźne jak zamiana szczoteczek do zębów jest ugryzienie przez dziecko jabłka, które je kolega?

- Nie, jest nieporównywalnie mniej ryzykowne, ale oczywiście też lepiej tego unikać.

- A co z zarażaniem drogą kropelkowo-powietrzną? Podobno bezpieczna odległość od chorego to w takim przypadku półtora metra?

- Przede wszystkim nie ma jednej drogi "kropelkowo-powietrznej". To częsty błąd, który pewnie wynika z tego, że możemy zarazić się niemal jednocześnie drogą powietrzną i drogą kropelkową. Ale to wciąż są dwie różne drogi, a nie jedna ta sama.

Drogą powietrzną przenoszą się wirusy i bakterie, które są tak lekkie, że swobodnie unoszą się w powietrzu. Przez to są bardzo zaraźliwe. Przykładem jest wirus ospy wietrznej i odry. I tutaj nawet jeśli chory na nią człowiek siedzi w tramwaju 10 metrów ode mnie, to ja, jeśli nie chorowałem na ospę i nie byłem szczepiony, z dużym prawdopodobieństwem się od niego zarażę. Podobnie jest z odrą.

Natomiast przy przenoszeniu drobnoustrojów chorobotwórczych drogą kropelkową bierze udział para wodna, więc, żeby kogoś zarazić, trzeba kichnąć lub kaszlnąć w jego kierunku. Tutaj rzeczywiście mówi się o bezpiecznej półtorametrowej odległości od chorego, ale to tylko teoria, bo kichając wyrzucamy z siebie powietrze z prędkością 100 km/h i wiadomo, że jeśli znajdą się w nim jakieś bardzo małe cząstki, polecą dalej niż te półtora metra.

- A jeśli jedno dziecko napluje na drugie?

- To teoretycznie mniej ryzykowna sytuacja niż ta, w której dziecko będzie kaszleć czy kichać w stronę drugiego, bo w ślinie jest mniejsze stężenie chorobotwórczych drobnoustrojów. Chociaż znów wszystko zależy od choroby, bo jeśli dziecko z anginą napluje na drugie, zwłaszcza pierwszego dnia choroby, może tego paciorkowca, który ją wywołał bez problemu przekazać.

- Paciorkowce budzą wśród rodziców lęk, bo należą do grupy bakterii, które mogą wywołać sepsę.

- Tak, ale najbardziej groźne są pneumokoki i meningokoki. W przypadku 1-2 proc. dzieci, u których stwierdzono ciężkie zakażenie pneumokokowe dochodzi do sepsy. To oczywiście są rzadkie przypadki, ale trzeba mieć świadomość, że to właśnie te bakterie mogą być przyczyną takiej groźnej reakcji organizmu. Kiedyś do tej listy dopisalibyśmy także bakterię Haemophilus influenzae, ale od kiedy obowiązkowo szczepimy przeciw niej wszystkie niemowlęta, przestała sprawiać problemy.

- Czy jeśli okaże się, że u jednego z przedszkolaków rozwinęła się sepsa, zostawiamy nasze dziecko w domu?

- Nie ma takiej potrzeby, bo w tym momencie chorego dziecka nie ma już w grupie. Jeśli sepsa była wywołana przez meningokoki, wszystkie dzieci, które miały bliski kontakt z chorym powinny dostać profilaktycznie antybiotyk od lekarza rodzinnego. Najłatwiej się zarazić w pierwszych dniach infekcji, więc jeśli dzieci miałyby się zarazić, to już do tego doszło. Natomiast zdrowe nie przenoszą zakażenia, dlatego w tej sytuacji nie ma sensu zatrzymywać przedszkolaków w domu.

Ja bym raczej prosił rodziców o to, by nie przysyłali chorych dzieci do przedszkola. Zwykle jak jestem z wizytą w jednym z nich, to przynajmniej trójka dzieci tak kaszle i kicha, że można by było od razu wysłać je do domu. Przedszkolak, który wraca do grupy, powinien być w pełni zdrowy. I najlepiej obejrzany przez lekarza. Nie mówię o tym, że nie może raz czy dwa zakaszleć, ale nie może być niedoleczony, bo nie tylko zarazi inne dzieci, ale też szybko złapie kolejną infekcję.

Sprawdź, jak szybko po chorobie dziecko może wrócić do przedszkola

- Panie w przedszkolu skarżą się, że rodzice wysyłają dzieci nie tylko z niewyleczonymi chorobami, ale też z wszami.

- Wszawica to rzeczywiście poważny problem, który dziś nie dotyczy już tylko rodzin z marginesu, ale może pojawić się w każdym domu i każdym przedszkolu. Dlatego wymaga opracowania jednolitych zasad postępowania. Każde przedszkole powinno mieć kontakt z lekarzem, który, jeśli wśród dzieci pojawią się wszy, przyjdzie i powie rodzicom jakie środki, jak i ile czasu stosować. Rodzice natomiast muszą podpisać zgodę na to, że dziecko po przyjściu do przedszkola będzie miało przejrzaną głowę przez wychowawczynię. Oczywiście wychowawczyni musi być wcześniej przeszkolona w tym kierunku.

- Kolejnym kłopotliwym pasożytem są owsiki. Czy można jakoś zapobiec ich przenoszeniu?

- Niestety nie. Co trzecie dziecko w czasie swojej przedszkolnej kariery przynajmniej raz będzie miało pasożyty w przewodzie pokarmowym. Drogą zarażenia są jaja pasożytów, które często można znaleźć między innymi na pościeli, na wykładzinach podłogowych i ręcznikach. Dlatego każde dziecko musi mieć własną pościel i bieliznę, chowaną do osobnego worka i regularnie praną w minimum 60 stopniach.

I znów doszliśmy do tego, że przede wszystkim trzeba dbać o czystość. To naprawdę najlepsza metoda zapobiegania infekcjom.

Sprawdź, co zrobić żeby chore dziecko nie zaraziło wszystkich domowników

Opublikowano: ; aktualizacja: 14.12.2021

Oceń:
0.0

Komentarze i opinie (0)

Może zainteresuje cię

Guz Wilmsa u dzieci – przyczyny, objawy, diagnostyka, leczenie, rokowania

 

Afty – co na afty u dziecka?

 

Przeziębienie przyniesione z przedszkola

 

Dłubanie w nosie u dzieci – przyczyny, powikłania, jak zapobiegać?

 

Mama pracuje, dziecko choruje – jak przetrwać sezon chorobowy?

 

Fluoroza u dzieci – przyczyny, objawy, leczenie fluorozy

 

Jak podawać leki niemowlęciu?

 

Choroba bostońska – przyczyny, objawy, leczenie