W ferworze zmian nie dostrzegamy jednak, że nasze hałasy są
uciążliwe sąsiadów, a zapachy wydobywające się z naszego mieszkania
zatruwają im życie. Może się więc zdarzyć, że kończąc remont,
rozpoczynamy coś innego - walkę z sąsiadem. A ponieważ sąsiadów się
raczej nie wybiera i mieszkań często nie zmienia, lepiej szybko
zażegnać spór. W przeciwnym razie czeka nas długoletnia wojna, a
życie w takim otoczeniu może zamienić się w piekło.
Z sąsiadem bezpieczniej
Sąsiada zawsze lepiej mieć po swojej stronie - tak powinna
brzmieć pierwsza zasada wszystkich lokatorów. Dobry sąsiad nie
tylko gwarantuje spokój i bezpieczeństwo naszego domu, może też
zastąpić pierwszą pomoc lekarską, telefon zaufania czy nawet...
kasę zapomogową. W razie naszej nieobecności podleje kwiatki na
balkonie, wyprowadzi psa na spacer, odbierze pocztę, przepędzi
złodzieja. Ile osób może się pochwalić takimi relacjami z
sąsiadami? Zapewne niewiele. Częściej doświadczamy sąsiedzkiej
obojętności, niechęci lub, co gorsza, wrogości.
O dobro sąsiedzkich relacji lepiej zadbać od razu, na samym
początku, czyli tuż po wprowadzeniu się do nowego mieszkania czy
domu. Może warto postąpić jak w amerykańskich filmach - odwiedzić
sąsiadów z ciastem, przedstawić się, poinformować o planach
remontowych, przeprosić za ewentualne hałasy? Na pewno naszym
relacjom to nie zaszkodzi, a możliwe, że pomoże. Jeśli ktoś, kto
żyje za ścianą wie, że huk wiertarki potrwa jeszcze dwie godziny,
łatwiej mu go znieść i tak zaplanować dzień, by hałas go nie
zdezorganizował. Wyobraźmy sobie sytuację, w której nowi lokatorzy
rozpoczynają głośny remont, a za drzwiami obok ktoś pracuje naukowo
albo odsypia nocny dyżur. Brak dobrej woli łatwo zamieni się we
wzajemną niechęć czy urazę. Potem dojdzie kolejne nieporozumienie i
wojna gotowa.
Sąsiedzkie reguły
Nie ma instytucji, która zajmowałaby się tylko i wyłącznie
sąsiedzkimi sporami. Nie ma też kodeksu postępowania w takich
przypadkach. Nie oznacza to jednak, że wszystko nam wolno. Jest
gorzej, bo zasady dotyczące współżycia z sąsiadami i rozwiązywania
waśni zapisane są w wielu dokumentach i zgłasza się je do różnych
urzędów. Zanim więc rozpocznie się walkę na skargi, podania i
wnioski, lepiej spróbować się dogadać. W innym razie skazujemy się
na wieloletnią i kosztowną procedurę dochodzenia swego. A i tak nie
mamy pewności, czy na końcu zostaniemy zrozumiani.
Spory sąsiedzkie najczęściej dotyczą spraw posiadania i
własności. Kwestie te regulują przepisy kodeksu cywilnego. Mówią
one m.in., że właściciel nieruchomości powinien powstrzymywać się
od takich działań, które zakłócałyby "ponad przeciętną miarę"
korzystanie z nieruchomości sąsiednich. Nie można więc nawet na
własnym terenie emitować zapachów czy powodować hałasów, które
wywoływałyby złe samopoczucie sąsiada. Jeśli więc właściciel
warsztatu samochodowego, lakierni czy myjni, ma blisko sąsiadów i
nie dojedzie z nimi do porozumienie w kwestii dotyczącej jego
działalności gospodarczej, może spodziewać się sprawy w sądzie.
Prawdopodobne jest też, że sprawę tę przegra. Pod przepisy kodeksu
cywilnego podlegają również sytuacje, w których dopuszczamy się
spalania na własnej działce odpadów. Ich emisja, uciążliwa dla
sąsiadów, może skutkować wnioskiem do sądu. Sąd ocenia
indywidualnie każdy przypadek takiego zakłócenia "ponad przeciętną
miarę".
Przyczyną konfliktów z sąsiadami jest często hałas i zakłócenia
porządku. Jeśli mieszkamy w domu wielorodzinnym czy bloku,
obowiązuje nas regulamin budynku. Spółdzielnia mieszkaniowa czy
wspólnota lokatorów określa w nim, jakie są prawa i obowiązki
mieszkańców. W regulaminie zapisane są godziny, w których
obowiązuje cisza nocna; są w nim zapisy dotyczące porządku na
klatkach schodowych, czy reguły obowiązujące właścicieli zwierząt.
Jeżeli komuś zdarzy się jedna głośna impreza, sąsiedzi nie powinni
się denerwować i wzywać straży miejskiej czy policji. Warto ich
jednak o naszych planach zabawowych poinformować wcześniej. Gdy
cisza będzie zakłócana często można spodziewać się sąsiedzkiej
interwencji: osobistej bądź w postaci wizyty policjantów czy
strażników miejskich. Z prośbą o pomoc sąsiedzi mogą także zwrócić
się do spółdzielni mieszkaniowej czy zarządcy domu. Jeżeli to nie
zadziała, sprawa może być potraktowana jak wykroczenie i skierowana
do sądu grodzkiego. Art. 51 kodeksu wykroczeń mówi bowiem, że kto
krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój,
porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w
miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności
albo grzywnie.
W sprawach dotyczących sąsiedzkich kłótni spowodowanych hałasem
jednego z lokatorów trzeba pamiętać, że każdy ma inny stan
wytrzymałości psychicznej, inaczej się denerwuje i inaczej reaguje.
Jeden będzie tylko krzyczał, inny weźmie się do bicia, a kolejny
starannie zaplanuje zemstę. Gazety często donoszą o krwawym
zakończeniu sąsiedzkiego sporu bądź o wzajemnych złośliwościach,
które ciągną się latami. Wyobraźnia ludzi nie ma granic.
Nie obrażaj sąsiada
Przy okazji sporu, np. o szczekającego często psa, między
sąsiadami może dojść do ostrej wymiany zdań. Jeśli któryś z nich
używa niecenzuralnych słów bądź dopuszcza się rękoczynów, sprawa
trafi na policję, a potem do sądu. Uważać trzeba także na to, co
się do sąsiadów mówi. Absolutnie nie wolno nikogo obrażać ani
głośno komentować czyichś poglądów, orientacji seksualnej czy rasy.
Na początku 2009 roku w jednym z sądów w zachodniopomorskiem
rozstrzygana była sprawa dotycząca kobiety, która w sklepie, przy
innych klientach, nazwała głośno swojego sąsiada "pedałem". Takim
określeniem miała go też nazywać na klatce schodowej. Mężczyzna
zwrócił się do sądu. Podczas pierwszej rozprawy zaproponował ugodę,
jeśli sąsiadka powiesi na tablicy w korytarzu budynku przeprosiny
oraz ogłosi je w sklepie. Kobieta wykluczyła taką możliwość. W
końcu sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść mężczyzny.
Sąsiedzkie spory o "miedzę" czyli dotyczące np. sytuacji, w
której sąsiad za blisko twojej działki zaczyna coś budować, można
zgłaszać w nadzorze budowlanym. Nie wolno budować czegoś bliżej niż
4 metry od granicy innej działki. Sprawy związane z
zanieczyszczaniem atmosfery, np. przez spalania w piecu odpadów
rozwiązuje gminny inspektor ochrony środowiska. Czy interwencja
urzędników pomoże? Niekoniecznie. Może stosunki między sąsiadami
zaostrzyć jeszcze bardziej. Jeśli nie potrafimy rozwiązać sporu
samodzielnie, możemy zwrócić się do firm prawniczych, które oferują
mediacje. Czasami oferują je także stowarzyszenia działające przy
gminach, dzielnicach czy mniejszych wspólnotach terytorialnych oraz
przy spółdzielniach mieszkaniowych. Lepiej się bowiem mieszka, gdy
wokół panuje atmosfera zrozumienia i spokoju.
Mediacje to forma rozwiązywania konfliktu, w której w relacje
między zwaśnionymi sąsiadami wkracza trzecia osoba - bezstronna,
stojąca na zewnątrz, nie uwikłana w konflikt. Potrafi ona wskazać
drogę, jak wyjść ze sporu. Pomaga w komunikacji między stronami,
definiuje kwestie sporne, określa potrzeby czy interesy kłócących
się. Prowadzi do dialogu, a w rezultacie do porozumienia. Mediacja
jest procesem poufnym, a udział w niej dobrowolny.
Komentarze