"Depresja" to słowo nadużywane. Często określamy tak po prostu
chwilowe pogorszenie formy, kilka dni apatii lub kiepskiego humoru.
Tymczasem spadek kondycji jest rzeczą naturalną. Wahania nastroju w
mniejszym lub większym stopniu dotyczą nas wszystkich, każdy miewa
lepsze i gorsze dni. Niewiele jest osób, które codziennie tryskają
humorem i które energia rozpiera bez ustanku, niezależnie od pogody
czy pory roku.
Równie naturalne, że nieco gorzej czujemy się jesienią i zimą -
winny takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim brak światła
słonecznego. To właśnie słońce reguluje nasz zegar biologiczny,
pozwala odróżnić dzień od nocy, wyznacza czas aktywności i czas
odpoczynku. Brak naturalnego światła dezorientuje organizm i
sprawia, że mamy niekiedy ochotę zapaść w sen zimowy i obudzić się
dopiero na wiosnę.
Jednak "dołek", krótki okres przygnębienia, kiedy to najchętniej
do południa wylegiwalibyśmy się pod kocem z paczką chipsów - to
jeszcze nie depresja. Jeśli tylko po kilku dniach humor nam się
poprawia, mamy ochotę spotkać się z przyjaciółmi, mimo pluchy wyjść
do kawiarni czy na spacer z psem - wszystko jest w porządku. Jednak
gdy senność, przygnębienie, brak chęci do pracy i spotkań z ludźmi
towarzyszą nam przez cały okres jesienno-zimowy - warto zastanowić
się, czy nie cierpimy na depresję sezonową.
Chorzy na zimę
Depresja jest chorobą. Lekarze rozróżniają dwa podstawowe jej
typy - depresję endogenną (wrodzoną) i reaktywną (zwykle
jednorazową, będącą wynikiem traumy - np. przeżycia wypadku, straty
kogoś bliskiego, rozstania, etc.). Stosunkowo niedawno na liście
chorób pojawiło się także sezonowe zaburzenie afektywne. SAD (ang.
- seasonal affective disorder), nie bez powodu potocznie
nazywany bywa depresją sezonową. Jest reakcją na warunki zewnętrzne
(brak światła, brzydką pogodę, spadek ciśnienia) i pojawia się u
osób mających do niego wrodzoną (często dziedziczną) skłonność. W
dodatku regularnie jak w zegarku - zwykle na przełomie października
i listopada.
Na SAD cierpią przede wszystkim ludzie młodzi - między 20. a 30.
rokiem życia. Głównie kobiety, choć problemy zdarzają się także
mężczyznom a nawet dzieciom.
Objawy SAD to wzmożona senność (często połączona - paradoksalnie
- z zaburzeniami snu), niechęć do pracy, a nawet wykonywania
prostych codziennych czynności. W drastycznych przypadkach chory
może zaniedbać zwykłe obowiązki (nie jest w stanie wyjść z domu,
nie ma ochoty umyć się lub ugotować sobie obiadu). Ma problemy z
pamięcią i koncentracją, bywa drażliwy i wciąż poirytowany (u
kobiet nasilają się objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego).
Słabnie libido, może pojawiać się tendencja do "zajadania" smutku
(głównie słodyczami) i połączony z nią przyrost masy ciała. Objawy
sezonowego zaburzeniu afektywnego często pokrywają się z przejawami
klasycznej depresji klinicznej - permanentnym poczuciem smutku,
stanami lękowymi, niechęcią do spotkań z ludźmi. W skrajnych
przypadkach u chorego mogą pojawiać się myśli samobójcze.
Terapia światłem
Jeśli te objawy - niektóre lub wszystkie naraz - utrzymują się
przez cały okres jesienno-zimowy, są przyczyną głębokiego
dyskomfortu psychicznego, który utrudnia lub uniemożliwia normalne
funkcjonowanie - trzeba poszukać pomocy lekarskiej.
SAD leczy się psychoterapią, w przypadku silnych zaburzeń
konieczne może być także leczenie farmakologicznie (zastosowanie
leków przeciwdepresyjnych). Równie skuteczna (i mająca znacznie
mniej efektów ubocznych) jest fototerapia - leczenie światłem.
Stosuje się do niej specjalne, emitowane przez lampę
fluorescencyjną światło lecznicze o widmie zbliżonym do widma
światła słonecznego i natężeniu kilku- a nawet kilkunastokrotnie
silniejszym niż to emitowane przez zwykłe, domowe lampy. Szacuje
się, że można w ten sposób skutecznie pomóc około 70%
pacjentów.
Pełen zestaw objawów sezonowego zaburzenia afektywnego w
drastycznej postaci zdarza się rzadko. Na zdiagnozowany SAD,
wymagający pomocy lekarskiej, cierpi około 4% społeczeństwa.
Jednak skutki braku światła odczuwa znacznie większa liczba osób. Z
łagodniejszą postacią jesienno-zimowego spadku nastroju możemy
poradzić sobie sami.
Ogień i czekolada
Żeby rozjaśnić szare dni, nie potrzeba recepty od lekarza,
specjalistycznych zabiegów i kosztownych lamp fluorescencyjnych. W
krajach skandynawskich, gdzie brak słońca jest poważnym problemem
często nawet przez 6 miesięcy w roku - ustaliła się dobra tradycja
doświetlania pomieszczeń domowymi sposobami. Liczne lampki, świece,
świeczniki adwentowe - stanowią niezbędny element wyposażenia
każdego szwedzkiego czy norweskiego domu. Warto brać przykład ze
Skandynawów - są ekspertami od radzenia sobie z zimowymi
ciemnościami.
Unikaj jarzeniówek i świetlówek dających zimne, laboratoryjne
światło. Zadbaj o abażury w ciepłych kolorach - czerwony, żółty lub
różowy odcień światła znacznie lepiej wpływa na nastrój. Jeśli
wstajesz wcześnie i na dworze jest jeszcze ciemno lub conajmniej
szaro - nie musisz siedzieć w półmroku lub włączać od razu górnego
światła. Dużo lepszym pomysłem jest wypicie porannej kawy przy
świeczce. Ogień rozgrzewa - zarówno dosłownie, jak symbolicznie -
poprawia nastrój i dodaje energii. Masz ochotę na ciastko do kawy?
Nie odmawiaj go sobie. Słodycze podnoszą poziom endorfin (tzw.
hormonów szczęścia) w organiźmie. Nikt nie namawia cię do zjadania
na raz całej tabliczki czekolady, ale jedna kostka skutecznie
poprawi humor.
Obudź ciało, pobudź zmysły
Obawiasz się, że przytyjesz? Spróbuj przemóc rozleniwienie i
niechęć do wychodzenia z domu, zapisz się na taniec, aerobik lub
jogę. Ćwiczenia fizyczne dotleniają, energetyzują i także podnoszą
poziom endorfin. Ktoś, kto regularnie ćwiczy, ma lepszy humor,
wyższą samoocenę, jest bardziej zadowolony z własnego ciała i - co
za tym idzie - mniej podatny na czarne myśli czy krytyczną ocenę
własnej osoby. Może też bez wyrzutów sumienia pozwolić sobie na
filiżankę czekolady, gdy mimo wszystko dopadnie go kiepski
nastrój.
Wybierz taką aktywność, która sprawi ci najwięcej przyjemności -
nie chodzi o odchudzanie, ale o poprawę nastroju, więc jeśli nie
cierpisz siłowni, omijaj ją szerokim łukiem. W okresie
jesienno-zimowym warto być dla siebie dobrym i wyrozumiałym. Zimno
ci? Weź gorącą kąpiel, najlepiej z olejkami eterycznymi. Pobudzą
zmysły i sprawią przyjemność. Masz ochotę poleżeć pod kocem z dobrą
książką? Pozwól sobie na to od czasu do czasu, postaraj się jednak,
żeby nie był to jedyny sposób spędzania zimowych wieczorów. Nie
unikaj ludzi, daj się namówić na wyjście do kina czy teatru. Spacer
w lodowatej mżawce może nie jest najprzyjemniejszy, ale kiedy już
dotrzesz na miejsce - spotkanie z przyjaciółmi i dawka wrażeń
wynagrodzą chwilowy dyskomfort.
Komentarze