W Polsce w pojedynkę wychowuje swoje dzieci około 1,3 miliona
mam. Wdów, kobiet rozwiedzionych i nigdy nie zamężnych. Takich,
których partner wycofał się z rodzicielstwa już na etapie ciąży i
takich, które przeżyły rozstanie mając kilkuletnie dzieci.
Większość z nich - gdyby miały wybór - wolałaby wychowywać swoje
dziecko wspólnie z mężczyzną. Jednak nie wszystkie.
Dla dobra dziecka
Część z nich zaczyna od standardowego modelu rodziny - jest mąż,
pojawia się dziecko. Nieco później coś zaczyna się psuć.
Pojęcie "rozwód dla dobra dziecka" kojarzy się zwykle z sytuacją
dramatyczną - mężczyzna pije, bije (kobietę, dziecko lub oboje),
wykorzystuje... Nie zawsze jednak powody dojrzałej decyzji o
samotnym macierzyństwie muszą być aż tak drastyczne. Czasem
dostatecznie dobrym powodem jest wygaśnięcie uczuć między
rodzicami. Wiele par będących na krawędzi rozwodu mówi "łączy nas
tylko dziecko". Czy jednak pełna rodzina za wszelką cenę to
faktycznie coś, czego dziecko potrzebuje najbardziej? Czy rola
"łącznika" nie jest dla niego zbyt trudnym do udźwignięcia
bagażem?
Dla dziecka równie ciężkie jest życie w zakłamaniu - w pozornie
"normalnej" rodzinie, będącej w rzeczywistości emocjonalną
lodownią. Wielu młodych ludzi, których matki zdecydowały się na
poświęcenie własnego szczęścia w imię "pełnej rodziny", ma później
o to żal. Rozstanie w porę może dać dziecku szansę na dorastanie w
rodzinie wprawdzie niepełnej, ale zdrowej - bez obłudy, z matką,
która nie ma żalu do świata i normalnym (choć "na dochodne")
ojcem.
- Dzieci szczęśliwszych matek, potrafiących zadbać o siebie,
same są szczęśliwsze - mówi Józef Sawicki, terapeuta z Firmy
Psychologicznej J&Z - Matka poświęcająca się, mająca poczucie,
że dla dziecka musi wielu rzeczy sobie odmawiać lub do wielu rzeczy
się zmuszać w efekcie może zrobić temu dziecku krzywdę. To, na ile
trudnym doświadczeniem jest dla dziecka wychowywanie się w
niepełnej rodzinie i czy w ogóle stanowi jakiś problem, w dużej
mierze zależy od stosunki matki do całej sprawy. Wychowywanie się w
rodzinie pełnej niesie inne trudności i też czasem może być bardzo
bolesne.
Jednak decyzja o samotnym wychowaniu dziecka nie zawsze wiąże
się z nieudanym związkiem i rozstaniem. Bywa, że kobieta nie chce
wiązać się z przypadkowym partnerem, ale jest gotowa urodzić jego
dziecko. I wychować je samodzielnie, z pomocą rodziny i przyjaciół.
Bez poczucia krzywdy, z radością, najlepiej, jak potrafi.
Jeden plus jeden
Moda na samotne macierzyństwo z wyboru zapanowała w połowie lat
90 w Stanach Zjednoczonych. Pojawił się tam wówczas nowy model
rodziny - wykształcona, zamożna, biała kobieta wychowuje swoje
dziecko nie z partnerem, ale w pojedynkę lub w grupie przyjaciół.
Samotne macierzyństwo nie było efektem rozstania, ale wynikiem
świadomej decyzji. Dla samodzielnych matek symbolem i ikoną stała
się Murphy Brown, bohaterka popularnego w latach 90. serialu
telewizyjnego - niezależna, wykształcona dziennikarka, samotnie
wychowująca synka.
Falę samodzielnego rodzicielstwa socjologowie tłumaczyli wówczas
kryzysem relacji damsko-męskich w USA (wynikającym m.in. z
rosnącego zagrożenia AIDS) i coraz większych różnic w poziomie
wykształcenia kobiet i mężczyzn (na niekorzyść tych ostatnich). W
dużych miastach pojawił się nowy typ kobiety - niezależnej,
aktywnej zawodowo, mającej problem ze znalezieniem partnera
dorównującego jej dojrzałością i wykształceniem. Jednocześnie zaś -
niechcącej rezygnować z radości macierzyństwa.
Tadeusz Wójciak, analizując ten fenomen w 1995 roku na łamach
"Rzeczpospolitej", zauważał, że "metoda dosyć szokująca
(wyeliminowanie ojca) zastosowana jest dla osiągnięcia tradycyjnych
celów: dobrego i udanego życia rodzinnego, z dzieckiem jako punktem
centralnym, wokół którego życie to biegnie".
Bez ojca
W Polsce twierdzenie, że dziecko może rozwijać się prawidłowo i
mieć szczęśliwe dzieciństwo mimo braku ojca, wciąż jeszcze wywołuje
opór. Przyzwyczailiśmy się już do obecności samotnych matek w
naszym otoczeniu, niepełna rodzina rzadko budzi zdziwienie. O
ile jednak rodzic wychowujący dziecko solo coraz rzadziej stanowi
sensację czy obiekt napiętnowania, o tyle decyzja o samotnym
rodzicielstwie podjęta już "na starcie" wywołuje kontrowersje.
Bywa, że wychowujemy dziecko samotnie w wyniku nieszczęśliwego
zbiegu okoliczności, niekorzystnego układu zdarzeń, a nawet
świadomej decyzji o rozwodzie. Bywa jednak i tak, że kobieta bardzo
pragnie zostać matką, czuje, że w macierzyństwie by się spełniła,
ale... okoliczności jej nie sprzyjają. Nie ma odpowiedniego
partnera, nie chce wiązać się z nikim na siłę, a czuje, że jej
zegar biologiczny tyka.
Czy "fundowanie sobie" dziecka z pełną świadomością, że nigdy
nie będzie miało do kogo powiedzieć "tato" nie jest egoizmem?
- Każde dziecko ma jakiegoś ojca i warto, aby wiedziało o nim
tyle samo co matka, aby nie stał się tajemniczą postacią, ukrytą w
mrokach przeszłości - mówi Józef Sawicki - Co do
macierzyństwa solo, można zakładać, że świadoma decyzja samotnego
wychowywania dziecka jest w wielu przypadkach próbą
pogodzenia potrzeby macierzyństwa z potrzebą niezależności Takie
pogodzenie wydaje się realne, o ile niezależność jest możliwie
wolna od lęku i wrogości. Gdy matka podejmuje decyzję nie przeciwko
czemuś lub komuś, ale dla swojego osobistego szczęścia - dziecko
również może być w takim układzie szczęśliwe.
Komentarze