Jak wygląda poród w domu?

Jedna kobieta urodziła siedząc na sedesie. Śmiałyśmy się, że była typem perfekcyjnej pani domu więc i miejsce do rodzenia wybrała takie, żeby nic nie zabrudzić.

Wywiad z Elizą Leoniuk, położną ze Szpitala Św. Zofii w Warszawie, która asystuje przy porodach domowych i sama urodziła dwójkę dzieci w domu.

- Dlaczego zdecydowałaś się rodzić w domu?

- Nie widziałam żadnego powodu, dla którego nie miałabym rodzić w domu. Ciąża to przecież nie choroba.Poza tym jestem niezależna i mam zaufanie do swojego ciała. Znana propagatorka porodów naturalnych, autorka wielu publikacji na ten temat, antropolożka Sheila Kitzniger, porównała kiedyś poród w szpitalu do lotu samolotem. Wchodzisz i zdajesz się na pilota. To on ma doprowadzić cię do celu. Natomiast rodzenie w domu jest jak pływanie łódką. Sama jesteś sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Masz team pomocniczy, no ale to ty prowadzisz.

Zrozumiałam, że chcę rodzić w domu, kiedy na studiach pokazano nam dwa filmy o porodach. Jeden z porodu w domu i zaraz potem drugi o porodzie w szpitalu. Różnica była ogromna na niekorzyść porodu szpitalnego.

Przeczytaj też: Ile trwa ciąża?

- Co powinnam zrobić, jeśli też chciałabym rodzić w domu?

- Przede wszystkim musisz być zdrową kobietą, w zdrowej, fizjologicznej ciąży. Dobrym pomysłem jest, by twoją ciążę prowadziła od początku położna. Po to, żeby mogła wszystko śledzić i miała pewność, że możesz urodzić w domu. W Polsce położna ma prawo prowadzić sama fizjologiczną ciążę.

- Czy mam dodatkowo chodzić do ginekologa?

- Zgodnie z zaleceniami Ministra Zdrowia, jeśli twoją ciążę prowadzi położna, powinnaś pójść do ginekologa trzy razy. Zwykle jednak kobiety chodzą częściej - po to, by mieć skierowania na bezpłatne badania.

Przeczytaj też: Czosnek w ciąży – czy można go jeść?

- Położna nie może ich wystawić?

- Może wystawić skierowania na cały pakiet badań, które są zalecane pacjentkom w fizjologicznej ciąży, a więc np. badania krwi i USG. Tyle, że za te, zlecone przez położną, pacjentka musi sama zapłacić.

- Jak mam przygotować się do porodu w domu?

- Najpierw musisz jeszcze przejść tzw. kwalifikację do porodu domowego - mniej więcej w 36. tygodniu ciąży. Przeprowadza ją położna prowadząca i dwie położne, z których jedna przyjedzie do pomocy w końcowej fazie porodu, a druga - w sytuacji, kiedy tej pierwszej coś wypadnie np. dyżur w szpitalu lub inny poród domowy. Dobrze, żebyś mogła poznać wszystkie trzy.

- Gdzie odbywa się ta kwalifikacja?

- U ciebie w domu. To sytuacja optymalna. Ważne, żebyśmy wcześniej mogły zobaczyć miejsce, w którym odbędzie się poród i sprawdzić dojazd.

Przeczytaj również: Fazy porodu – co się podczas nich dzieje?

- Co oceniacie podczas takiej kwalifikacji?

- Przeprowadzamy badanie, oceniamy to, co działo się podczas ciąży. Bierzemy pod uwagę także czynniki psycho-społeczne. Na przykład jeśli napięcie miedzy ciężarną a partnerem jest tak duże, że mogłoby negatywnie wpłynąć na przebieg porodu, odradzamy rodzenie w domu. Na tyle na ile to możliwe, chcemy mieć pewność, że poród domowy w tym konkretnym przypadku będzie bezpieczny.

Lista przeciwwskazań do porodu domowego opracowana przez stowarzyszenie "Dobrze Urodzeni" .

- Co powinnam przygotować do porodu w domu?

- Folię malarską, ręczniki, prześcieradła, i paczkę podkładów foliowanych od spodu.

- To wszystko?

- No właśnie. Wszyscy są zaskoczeni, że tak niewiele potrzeba. Oczywiście musisz też mieć spakowaną torbę porodową na wypadek, gdybyś jednak musiała jechać do szpitala. Powinnaś też wcześniej ustalić, kto cię tam zawiezie - to może być partner, koleżanka, znajomy.

- Powinnam jakoś szczególnie dokładnie posprzątać mieszkanie przed porodem?

- Nie, wystarczy tak, jak zwykle. Na pewno nie trzeba go sterylizować. Oczywiście część kobiet i tak pod koniec ciąży robi generalne porządki. Mają tzw. syndrom wicia gniazda - czują potrzebę urządzania, przestawiania mebli, prania firanek itp. Dla niektórych kobiet sprzątanie i krzątanie się jest też sposobem radzenia sobie ze skurczami w początkowej fazie porodu.

- Rozumiem, że kiedy poczuję pierwsze skurcze, dzwonię do położnej...

- Tak. I ona ocenia, czy powinna już przyjechać. Naprawdę przez telefon często można się zorientować, na jakim etapie porodu jest kobieta. To słychać w jej głosie. Oczywiście, jeśli kobiecie zależy, żeby położna przyjechała od razu, to przyjedzie.

Czytaj również: Ospa party – co to jest? Dlaczego zarażanie ospą jest niebezpieczne?

- Rozumiem, że czekając na nią powinnam przygotować jakiś kącik porodowy?

- Niekoniecznie. Ja przed pierwszym porodem zafoliowałam łóżko i kawałek podłogi. Na łóżko położyłam stare prześcieradła. Ale to nie jest konieczne. Czasem wystarczy rozłożyć podkład tuż przed kulminacyjnym momentem porodu. Bo przecież nie wiadomo, gdzie urodzimy. Ja zawsze ląduję przy łóżku. Ale towarzyszyłam kobiecie, która urodziła na tarasie swojego domu. Było lato i ona kucając, podtrzymywana przez męża, rodziła. Mieszkała na posesji, która miała 17 tys. metrów kwadratowych. Wkoło jej posiadłości były pola i łąki, do najbliższych sąsiadów daleko, więc mogła bez skrepowania rodzić na zewnątrz. Była też kobieta, która urodziła siedząc na sedesie. Śmiałyśmy się, że była typem perfekcyjnej pani domu, więc i miejsce do rodzenia wybrała takie, żeby nic nie zabrudzić.

- Czy w domu nie będzie nam brakować jakiegoś sprzętu? Na przykład krzesła porodowego?

- Krzesło przywozi ze sobą położna. Przyjeżdża z dwoma walizkami - można je nazwać "kompaktową salą porodową". W nich jest cały sprzęt do porodu m.in. potrzebne narzędzia, gaziki, serwety, sprzęt do resuscytacji noworodka i zestaw do szycia krocza. Wprawdzie podczas porodu domowego rzadziej nacina się krocze niż w szpitalu, no ale jednak czasem trzeba to zrobić.

- Nie potrzeba jakiegoś specjalnego miejsca do tego zabiegu?

- Położna przyjmująca porody domowe jest w stanie naciąć krocze niemal w każdym miejscu i każdej pozycji. Nie potrzebujemy też do tego lamp świecących prosto w krocze. Możemy przyjąć poród niemal w każdych warunkach, więc kobieta może sobie wybrać, gdzie chce rodzić. Jest u siebie. To ważne, bo nie wszystkie kobiety są w stanie poczuć się swobodnie w obcej przestrzeni. Ja na przykład przez wiele lat nie byłam w stanie usiąść na sedesie nigdzie poza własną toaletą. A pamiętaj, że odczucia towarzyszące rodzeniu dziecka przypominają trochę te towarzyszące oddawaniu stolca. Naturalną reakcją rodzącej jest więc chęć siedzenia na sedesie. W domu mogłam sobie na to pozwolić. W szpitalu byłoby to dla mnie trudne. Rodząc w domu, możesz też jeść.

- Jedzenie w czasie porodu nie jest niebezpieczne?

- Nie. Pod warunkiem, że wszystko przebiega dobrze. Zresztą w niektórych szpitalach podczas porodów niskiego ryzyka, też można jeść lekkostrawne posiłki.

- Ale w niektórych jest całkowity zakaz.

- Tak. Ze względu na to, że w razie podania znieczulenia ogólnego, które jest stosowane w bardzo rzadkich przypadkach podczas cesarskiego cięcia, kobieta mogłaby się zachłysnąć treścią żołądkową.

- Co wolno jeść w czasie porodu? Jeśli miałabym na przykład ochotę na schabowego z frytkami to mogę?

- Teoretycznie tak, ale mało prawdopodobne byś miała na niego ochotę. Kobiety intuicyjnie wybierają lekkostrawne posiłki.

- A co ty jadłaś?

- W czasie pierwszego porodu - tarte jabłko. W czasie drugiego - pierożki. Można też popijać tzw. zupkę mocy.

- ?

- To wzmacniający wywar z warzyw, który pomaga dojść do siebie tuż po urodzeniu dziecka. Ale można go pić jeszcze w trakcie porodu.

- Jak go przygotować?

- Wrzucasz do wody dużo warzyw. Mogą być wszystkie poza kapustą czyli np. pietruszka, por, ziemniaki, marchewka i koniecznie buraki. Bez buraków nie ma zupki mocy. To powinno się pyrkać przez co najmniej 6 godzin. Potem wyrzucasz warzywa i zostaje wywar do picia. Możesz go doprawić imbirem, czosnkiem lub sosem sojowym Jeśli jesteś bardzo zmęczona, jest ci zimno, a nie chcesz jeść, bo np. wymiotujesz, to ten wywar doda ci energii. Przygotowanie zupki trochę trwa, więc zwykle od razu po przyjeździe do porodu zachęcamy partnera do gotowania.

- A on nie powinien być przy rodzącej? Czy przy porodach domowych jego uczestnictwo nie jest obowiązkowe?

- Nie jest. Nie podoba mi się ta presja, że teraz trzeba koniecznie rodzić razem. Myślę, że babskie porody mają zupełnie inną jakość. Wiele kobiet blokuje się przy mężczyznach. Poza tym nie wszyscy mężczyźni potrafią uczestniczyć w porodzie . Jedni są zbyt troskliwi, inni z kolei - bierni.

- A twój mąż był przy porodzie?

- Był w domu, ale pierwszy poród prawie w całości przespał. To był czas, kiedy miał dyżury nocne. Pamiętam, że kiedy w nocy nasiliły się skurcze, to cały czas coś do mnie mówił. Powiedziałam, że przez to jeszcze bardziej mnie boli, więc może spokojnie pójść spać. Koniec końców on spał w łóżku, obok którego ja rodziłam. Obudził się po czterech godzinach, gdy byłam w drugiej fazie porodu. Ja go zupełnie nie potrzebowałam - ani jego dotyku, ani słowa, ani masażu. Byłam jak kot, który chce się zaszyć w ciemnej dziurze. Nawet moja położna przez większość czasu była w drugim pokoju. Tylko od czasu do czasu przychodziła, słuchała tętna i sprawdzała, czy wszystko jest w porządku. Podczas drugiego porodu Michał też występował głównie w roli kelnera donoszącego kawy i herbaty.

- Łatwiej się rodzi, będąc położną?

- Nie mam porównania (śmiech). Na pewno miałam ten luksus, że od dawna znałam położne, z którymi rodziłam. Były moimi koleżankami. Jedna nawet swego czasu wprowadzała mnie na salę porodową. Widziałam jak pracuje i wiedziałam, że jestem w najlepszych rękach. Ale do swoich doświadczeń zawodowych świadomie odwołałam się tylko raz. To było w drugiej fazie, kiedy marzyłam, żeby już było po wszystkim. Wtedy usłyszałam "nie przyj" i ostatkiem sił się do tego zastosowałam. Tylko dlatego, że pamiętałam, jak to wygląda z drugiej strony. Wiedziałam, że parcie w takiej sytuacji może doprowadzić do większych obrażeń krocza. Poza tym w ogóle nie funkcjonowałam jako położna. Czułam się łódka, targana falami przez morze.

- Jak na te szaleństwa zareagowali sąsiedzi? Uprzedziłaś ich?

- Nie, ale ja cicho rodzę.

- Ale przed pierwszym porodem tego nie wiedziałaś.

- No fakt. Jakoś zupełnie o tym nie pomyślałam. Na szczęście obyło się bez problemów. Teraz myślę, że warto uprzedzić sąsiadów. Słyszałam o tym, że kiedyś w czasie porodu domowego, wkroczyła policja, wezwana przez sąsiadów. Położna musiała się tłumaczyć, wylegitymować, pokazać swoje prawo wykonywania zawodu, a w tym czasie kobieta sama rodziła. Na dodatek policjanci wezwali pogotowie. Więc potem trzeba było tłumaczyć tym panom z karetki "nie, dziękujemy, poradzimy sobie". Bardzo stresująca sytuacja. Dlatego spodobał mi się pomysł pewnej pary - mieszkańców wysokiego bloku, w którym każdy dźwięk strasznie się niósł. Powrzucali do każdej skrzynki zawiadomienie: "jesteśmy sąsiadami spod numeru.., zamierzamy rodzić w domu, przepraszamy za ewentualne niedogodności i hałasy." Kiedy urodził się synek, powiesili na klamkach miłe drobiazgi i zdjęcia noworodka. Potem znaleźli na wycieraczce małe prezenty.

- Nie bałaś się rodzić w domu?

- Nie. Wszyscy mnie o to pytają. A ja odpowiadam "Czego?" Zwykle słyszę: "że COŚ się stanie". Co? Tego już nie potrafią powiedzieć.

- Na przykład spadku tętna u dziecka.

- Takich sytuacji, kiedy nagle spada dziecku tętno jest bardzo niewiele. I zwykle dochodzi do nich po interwencjach medycznych np. podaniu znieczulenia zewnątrzoponowego. Albo przy silnym, kierowanym parciu. W niektórych szpitalach wciąż przecież można jeszcze usłyszeć "nabierz powietrza! Poprzyj, poprzyj…" W rezultacie masz 3 parcia na jednym skurczu. To może być dla dziecka zbyt intensywne. W fizjologicznym, nie przyspieszanym sztucznie, porodzie nagły spadek tętna zdarza się niezwykle rzadko. Jeśli już do niego dochodzi, to zwykle jest tego jakaś przyczyna, którą da się zauważyć wcześniej. Dlatego właśnie położne co 15 minut słuchają tętna. Przed skurczem, w trakcie jego trwania i po skurczu. Używają do tego tzw. detektora tętna płodu. Jeśli coś nas niepokoi, jedziemy do szpitala.

- Jak często do tego dochodzi?

- Mniej więcej 2-3 proc. porodów domowych kończy się w szpitalu. Z tego część to sytuacje, w których wystąpiły jakieś nieprawidłowości w czasie rodzenia łożyska.

- No właśnie, a co się dzieje z łożyskiem po urodzeniu dziecka w domu?

- Najczęściej, jeśli rodzice nie mają nic przeciwko temu, położna oddaje je do utylizacji jako tzw. odpad medyczny. To zadanie jest częścią tzw. opieki poporodowej. Jeśli zachodzi potrzeba szyje też krocze.

- Jak długo po zakończeniu porodu położna zostaje z kobietą?

- Zwykle 3-4 godziny. Jeśli wszystko poszło dobrze - łożysko urodziło się w całości, noworodek został przystawiony do piersi, kobieta została uruchomiona czyli wstała, noworodek jest aktywny, do krocza nie mamy żadnych zastrzeżeń, ogólny stan kobiety jest dobry - położna może ją zostawić. Wcześniej musi jeszcze skończyć wypełniać wszystkie dokumenty m.in. te dotyczące przebiegu porodu, wystawić zaświadczenie o urodzeniu dziecka, wypełnić książeczkę zdrowia i kartę uodpornienia. Wróci jeszcze w tej samej dobie, by sprawdzić stan kobiety i dziecka. Obejrzy i zważy noworodka, zbada piersi kobiety, jej krocze i zobaczy odchody połogowe. Trzeci raz przyjedzie po 72 godzinach od porodu po to, by pobrać od dziecka kilka kropel krwi na badania przesiewowe w kierunku fenyloketonurii, mukowiscydozy i hipotyreozy. Krew pobierana jest na specjalną bibułkę, którą potem wysyłamy do laboratorium. Oczywiście jeśli zachodzi taka potrzeba, odwiedzamy kobietę wcześniej, przed upływem trzeciej doby od porodu.

- Dziecko powinien jeszcze obejrzeć pediatra?

- Tak. Pierwsze badanie powinno odbyć się nie później niż 24 godziny po porodzie. Czasem kobietom udaje się zamówić wizytę domową lekarza z przychodni i wtedy jest ona bezpłatna.

- Czy podczas takiej wizyty lekarz może zaszczepić dziecko?

- Nie. Trzeba pójść z dzieckiem do przychodni. W przypadku szczepienia przeciw gruźlicy, mogą nas odesłać do szpitala. Dlatego najlepiej wcześniej wybrać pediatrę i poradzić się go jak rozwiązać kwestię szczepień.

- Ile kosztuje poród domowy?

- W Warszawie około 2500 zł. Ta kwota obejmuje wizytę przed porodem, przyjęcie porodu, dwie wizyty po porodzie i pobranie badań przesiewowych. My wystawiamy rachunek i zawsze zachęcamy kobiety, żeby wysłały go do NFZ i domagały się zwrotu pieniędzy. Przecież zgodnie z prawem kobiecie przysługuje bezpłatna opieka także wtedy, kiedy rodzi w domu. W Standardzie Opieki Okołoporodowej jest zapis o porodzie pozaszpitalnym. Ubezpieczona kobieta co miesiąc płaci więc składki także na ten cel. Nie powinna więc opłacać dodatkowo swojego porodu, tylko dlatego, że odbył się poza szpitalem. W ostatnich latach postrzeganie porodów domowych, także przez środowisko medyczne, zmieniło się na lepsze więc liczę, że w końcu i ta, finansowa kwestia, zostanie uregulowana.

Opublikowano: ; aktualizacja: 14.12.2021

Oceń:
0.0

Komentarze i opinie (0)

Może zainteresuje cię

Twoje prawa na porodówce

 

Oksytocyna – czym jest, kiedy się ją podaje, jak działa?

 

Poród to walka rozumu z instynktem - wywiad

 

Przerażeni i ciekawi, czyli o mężczyznach przy porodzie

 

Jak rodziły nasze mamy i babcie

 

Poród przedwczesny, wcześniactwo

 

Położenie bliźniąt przed porodem

 

Metody łagodzenia bólu porodowego