Przerażeni i ciekawi, czyli o mężczyznach przy porodzie

Panowie zwykle czują się bezpieczniej ze świadomością, że kontrolują sytuację. Podczas porodu coś dzieje się zupełnie poza nimi, są bezradni - rozmowa z Magdaleną Witkiewicz, położną ze Szpitala Św. Zofii w Warszawie.

Magdalena Drab: Wspólne rodzenie jest coraz modniejsze. Kto najczęściej towarzyszy kobietom przy porodzie?

Magdalena Witkiewicz: Rzeczywiście, najczęściej są to partnerzy, czyli - jak przypuszczam - ojcowie dzieci, które się rodzą. Z jednej strony to dobrze, bo kobieta w takiej chwili potrzebuje, żeby te silne emocje dzielił z nią ktoś, kto czuje podobnie. Dla mnie to przecież może być tysięczny poród, ale dla ojca będzie pierwszy i wyjątkowy - tak jak dla matki. Partner będzie najbardziej emocjonalnie zaangażowany, a kobieta chce wsparcia najbliższej osoby, zwłaszcza jeśli na przykład jej rodzina mieszka w innym mieście i nie może jej wspomóc.

Jak na poród reagują ojcowie dzieci? Czy zdarza im się mdleć, wychodzić w trakcie porodu? A może są tacy, których żadna siła nie zaciągnie na salę porodową?

Niektórzy mężczyźni instynktownie czują, że to nie jest dla nich, niektórzy boją się widoku krwi i tego wszystkiego, co wiąże się z bólem, szpitalem. Ale myślę, że tacy mężczyźni mimo wszystko mogą być obecni, bo przecież krew pojawia się właściwie dopiero po porodzie.

Są też ojcowie, którzy unikają towarzyszenia partnerce przy porodzie wcale nie ze względu na obawę przed tymi doświadczeniami wizualnymi. Oni po prostu wiedzą, że poród to tak silne, stresujące przeżycie, że nie są w stanie przyjąć na siebie tak dużej dawki emocji. Mężczyźnie brak także możliwości rozładowania tego stresu - szczególnie w szpitalu, który jest miejscem publicznym. Kobieta krzyczy albo robi jeszcze coś innego, by wyrzucić z siebie te emocje. Mężczyzna nie może rozładować napięcia psychicznego, od niego wymaga się pomocy, bo przecież jego nic nie boli.

Przeczytaj również: Fazy porodu – co się podczas nich dzieje?

Czy zdarza się, że ten zestresowany tata wychodzi w trakcie, nie daje rady?

Rzadko. Mężczyźni doświadczają pewnego takiego dualizmu uczuć: z jednej strony czują przerażenie i strach, a z drugiej są strasznie ciekawi. I ta ciekawość często przeważa. I mimo że ojciec dziecka planował być tylko przy pierwszej fazie porodu, a na finał chciał wyjść, to później jednak zostaje. Albo po prostu nie potrafi wychwycić tego momentu, w którym powinien wyjść. Z kolei gdyby wyszedł i z korytarza słyszał krzyki, to ten stres byłby jeszcze większy. Dlatego niektórzy twierdzą, że lepiej zostać i wszystko widzieć.

A może czasem lepiej, żeby kobieta rodziła sama?

Spotkałam się z kobietami, które nie akceptują pomocy, takiej jak dotyk, masaż, w czasie porodu izolują się od świata, zamykają w swoim kokonie. Dla nich jest ważne, żeby był ktoś na wyciągnięcie ręki, byleby nie zbyt blisko ich ciała.

Ojciec dziecka przy porodzie to dobry wybór?

Nie zawsze. U nas niestety nie jest jeszcze popularne zapraszanie do porodu douli, na zachodzie to dość powszechna praktyka. Obecność douli sprawia, że poród od początku do końca odbywa się w takiej kobiecej atmosferze. Kobieta poznaje doulę jeszcze w czasie ciąży i to ona pełni później rolę osoby wspierającej. Z ojcem dziecka bywa różnie, czasem kobieta zaprasza go do porodu, bo chciałaby jego obecności, ale ten partner nie zawsze jest w stanie jej pomóc. Mężczyźni są różni i różnie też nastawiają się do porodu. Wyobraźmy sobie sytuację, że mężczyzna jest bardzo, bardzo zestresowany - a przy pierwszym porodzie zazwyczaj tak właśnie jest - to strach go wtedy paraliżuje, nie pozwala wykazać się żadną inicjatywą, robi z niego jedynie biernego obserwatora. Druga sprawa to poczucie podwójnej odpowiedzialności, jakim często obarczona jest kobieta, która myśli: odpowiadam nie tylko za swoje ciało i swoje dziecko, ale jeszcze za mojego partnera i jego samopoczucie. To trudne, zwłaszcza wtedy, gdy poród odbywa się w szpitalu, a więc w miejscu nieznanym, w którym ten mężczyzna nie może czuć się gospodarzem. A panowie zwykle czują się bezpieczniej ze świadomością, że kontrolują sytuację. Podczas porodu coś dzieje się zupełnie poza nimi, są bezradni - to wielu mężczyznom nie pasuje.

A więc lepiej sprawdziłaby się doula.

Wspomniałam o doulach dlatego, że czasem dobrze, jeśli poród odbywa się w środowisku tylko kobiecym. Kobieta, zapraszając partnera do uczestnictwa w porodzie, godzi się na to, by odsłonić przed nim pewną tajemnicę kobiecości. Mężczyzna może przeszkadzać w porodzie zupełnie nieświadomie, bo ona ma poczucie, że traci w jego oczach delikatność, subtelność, a zamiast tego jest silna, dzielna, walcząca, wręcz dzika.

Czy kobiety się tego wstydzą?

Myślę, że większość kobiet nawet nie uświadamia sobie tego, że będzie musiała odsłonić najbardziej intymną część swojej osobowości.

Więc kiedy rodzić razem, rodzinnie?

Wspólny poród jest dla par, które - po pierwsze - są ze sobą bardzo związane emocjonalnie, a po drugie, są bardzo oswojone ze swoją fizjologią. Obecność mężczyzny może krępować, utrudniać odkrywanie tych najbardziej prymitywnych cech naszego jestestwa. Jeśli on ma tam być tylko dlatego, że żona tego oczekuje, albo dlatego, że jest taka moda, to jest to bez sensu. To trzeba dobrze ocenić wcześniej, uwzględniając i relacje w związku, i osobowość, i wrażliwość. To ważne szczególnie przy pierwszym porodzie, kiedy ludzie tak naprawdę nie wiedzą, czego się spodziewać.

Czy zdarza się, że ojciec dziecka żałuje, że był obecny przy porodzie?

Nie spotkałam wielu takich przypadków. Zwykle są zadowoleni, szczęśliwi, że dziecko urodziło się zdrowe. Ale faktem jest, że nie zawsze mam okazję porozmawiać z nimi za jakiś czas, kiedy emocje już ostygną. Zdarzało się, że panowie, którzy uczestniczyli w pierwszym porodzie, w drugim już nie chcieli. Myślę, że głównym powodem były te wyjątkowo silne przeżycia, bo oni już wtedy wiedzieli, jaki stres się z tym wiąże. To oczywiście nigdy nie było powiedziane wprost, najczęstszą wymówką jest konieczność zajęcia się starszym dzieckiem albo inne pilne obowiązki. Mężczyzna czuje się wtedy ważny i potrzebny, ale poród zostawia kobiecie.

Ale pewnie są i tacy, którzy są przy pierwszym, drugim, trzecim porodzie…

Tak. Myślę, że dużo zależy od relacji w związku. Zdarzają się mężczyźni bardzo dominujący, którzy nie są sobie w stanie wyobrazić, żeby jakieś ważne rodzinne wydarzenie odbywało się bez nich. Widzę często, że niektórzy panowie są strasznie nieszczęśliwi, że to nie oni grają w tym wszystkim pierwsze skrzypce.

Że to nie oni rodzą?

Tak, właśnie tak.

Dziękuję za rozmowę.

Przeczytaj I część wywiadu z położną, Magdaleną Witkiewicz - o znieczuleniu, porodach domowych i rodzeniu w wodzie

mwitkiewicz-cz.1

Magdalena Witkiewicz jest położną od 14 lat, obecnie pracuje w warszawskim szpitalu Św. Zofii, przygotowuje też pary do porodu w szkole rodzenia.

Opublikowano: ; aktualizacja: 14.12.2021

Oceń:
0.0

Komentarze i opinie (0)

Może zainteresuje cię

Twoje prawa na porodówce

 

7. miesiąc ciąży – które tygodnie, objawy, rozwój dziecka, badania, jak zmienia się ciało

 

Poród to walka rozumu z instynktem - wywiad

 

Położenie bliźniąt przed porodem

 

Doula – kim jest i czym się różni od położnej? Jak zostać doulą?

 

Oksytocyna – czym jest, kiedy się ją podaje, jak działa?

 

Jak rodziły nasze mamy i babcie

 

Jak wygląda poród w domu?